Pogoda nadal fatalna. Wstałem rano na wschód, ale podobnie jak dzień wcześniej, niebo było pokryte grubą warstwą chmur. Nie przebijał się żaden promy. Wszystko dookoła szare i bure. I dodatkowo zacinał śnieg, choć widoczność z lekka była lepsza niż wczoraj. W tych okolicznościach przyrody wróciłem oczywiście do śpiwora.
Po lekkim śniadaniu proza życia codziennego. Rozmowy, gry w karty i nuda. Po południu, wobec poprawy widoczności idziemy na wycieczkę. W kopnym śniegu przedzieramy się przez pobliskie skały. Byleby coś robić. Czekanie jest najgorsze. Zawsze, na każdej wyprawie. Człowiek może oszaleć. Ile można rozmawiać, ile można czytać czy gapić się w ścianę mgły. To jest jak tortura. Tortura tym większa, że przez zła pogodę nasz cel jest już nie do osiągnięcia. Będziemy musieli jutro zawrócić i pożegnać się z wielką przygodą na morskim lodzie. Ograniczony czas i zasoby robią swoje.
Szukam jakiś tematów, ale wszystko jest strasznie daleko.
Zostają psy.
Leave a reply