Sandrę Bartocha poznałem na którejś z edycji festiwalu Wizje Natury w Kampinosie. Jej pokaz był jedną z przyczyn, dla których pojawiłem się na tym święcie fotografów przyrody. Od zawsze bowiem zdjęcia Sandry mnie fascynowały. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że ja takich zdjęć nie potrafię robić, a Sandra ma dar wyciągania z danego, często pospolitego miejsca niesamowitego połączenia światła i przedmiotu. Już samo to powoduje, że jej zdjęcia i sposób patrzenia są dla mnie niezwykle ciekawe. Co więcej, Sandra fantastycznie operuje kolorem, szczególnie w jego monochromatycznym odcieniu (nie mylić z czarno-białymi zdjęciami). I po trzecie – do perfekcji opanowała sztukę wielokrotnej ekspozycji, a jej najbardziej znane zdjęcie – Tree Vision – znajduje się w mojej kolekcji fotografii kolekcjonerskiej.
Było dla mnie zatem oczywiste, że do mojej kolekcji dołączy też nowy album Sandry zatytułowany „Rhythm of nature” („Rytm natury”) wydany przez LYS Publishing.
Na 160 stronach Sandra prezentuje prawie 110 zdjęć w różnych układach. Zdjęcia zostały wydrukowane na białym papierze Munken Polar Rough, który zapewnia odpowiednią sztywność kart i drobną fakturę. Mamy poczucie obcowania z nieco lżejszym barytem, co tylko wychodzi na zdrowie albumowi. Wszystko w twardej, ciemnej i intrygującej oprawie. Kawał dobrej roboty.
Lubię zdjęcia prezentowane w albumie. Są … dojrzałe. I pokazują nieoczywisty świat. Świat, jakiego większość nas nie doświadcza. Najbardziej w tych zdjęciach urzeka mnie kolor – to jak Sandra potrafi nim operować, szczególnie w zdjęciach prawie, że nocnych. Jednolitość kolorów, a jednocześnie ich subtelna zmienność – to jest naprawdę mistrzostwo. Jeśli dodamy do tego dbanie o najdrobniejsze szczegóły w kadrze, dostajemy naprawdę wysokiej klasy zdjęcia. Nic, tylko nasycać wzrok.
Zdjęcia można oczywiście odbierać pojedynczo, ale jeszcze lepiej w parach prezentowanych na dwóch kartach albumu. Czasami się uzupełniają, szczególnie kolorystycznie, albo tematycznie. A czasami wręcz przeciwnie – są swoim przeciwieństwem. Widać jednak dużo wysiłku autorki włożonego w budowanie tych relacji. Nic nie wydaje się przypadkowe.
Mam natomiast mieszane uczucia co do sposobu rozmieszczania zdjęć. Większość zdjęć jest prezentowana poziomo, na środku kart. Od czasu do czasu są też zdjęcia mniejszego formatu, losowo umieszczone w różnych miejscach danej strony. Jak już wiecie, nie lubię zdjęć – rozkładówek. Niestety kilka takich w albumie znajdziemy – i to tych ciekawych. Rozumiem oczywiście zamysł autora przerywania monotonii prezentowania zdjęć w tym samym układzie, ale nie przemawia to do mnie. Wolałbym jednak nawet monotonny sposób prezentowania zdjęć, bo ona są dla mnie głównym aktorem w albumie, a nie jego układ. Ale ostatecznie nie jest kwestia, która odbiera przyjemność z oglądania zdjęć.
Zdecydowanie polecam.
Album można kupić na stronach wydawnictwa LYS Publishing.
Leave a reply