Karol mamił mnie już od dawna widokami z przełęczy Krzyżne w Tatrach. Cóż, okazało się to prawdą. To miejsce okazało się odkryciem wyjazdu. Zarówno na wschód jak i zachód Słońca. Prawie w każdym kierunku roztacza się bowiem panorama na okoliczne szczyty. Czy to na elementy Orlej Perci, czy to na Giewont i Tatry Zachodnie czy to wreszcie na masyw Gerlach i inne szczyty Tatr Wysokich, polskich i słowackich. Miejsca do fotografowania jest w brud, a tuż przed zachodem słońca jest cicho i spokojnie. Czasami pojawią się niedobitki kończące Orlą Perć, ale te szybko schodzą w dół, gdyż przed nimi jeszcze długa droga.
Warunki nie były zbyt fotograficzne – liczyliśmy na inwersje, ale ta w końcu się nie pojawiła, chociaż były ku temu podstawy. Ale miejsce i tak okazało się strzałem w dziesiątkę i na pewno tutaj jeszcze wrócimy.
Trzeba jednak powiedzieć, że podejście na przełęcz od strony Doliny Pięciu Stawów z 20-liogramowym plecakiem to nie małe wyzwanie. Droga przez mękę zaczyna się po wejściu w Żleb pod Krzyżnem. Nie wyobrażam sobie wchodzić tutaj po mokrej powierzchni. Ale jak w życiu bywa, dzisiaj to jest już jedynie wspomnienie. Przyjdzie powtórzyć za jakiś czas.
Poniżej kilka zdjęć z zachodu i wschodu. Miłego oglądania. P.S. Wszystkie zdjęcia z nowej zabawki – Canona R6 :-)
Leave a reply