Lubicie oglądać dobre zdjęcia? Ja tak, stąd moje zamiłowanie do dobrych albumów. Oczywiście nadal więcej zdjęć zobaczymy na stronach www czy w mediach społecznościowych, ale możliwość obejrzenia zdjęć na żywo trzymając album w rękach jest nieporównywalnie przyjemniejsze niż gapienie się w monitor. Jest jednak coś, co przebija nawet same albumy. To … odbitka – prawdziwe zdjęcie wydrukowane na papierze.
Od dawna kolekcjonuje dobre zdjęcia w takiej właśnie formie. Najczęściej kupuje je wraz z albumem w ramach edycji kolekcjonerskiej albumu. Wtedy albumowi towarzyszy odbitka. Jest to super sposób na powiększenie swojego stanu posiadania. Czasami kupuje też odbitkę odrębnie. Jeśli tylko uważam, że cena nie jest zbyt wysoka, a z tym jest naprawdę różnie. Na cenę wpływa oczywiście wiele czynników: nazwisko autora, format, seria limitowana, liczba odbitek w danej serii, itp. Nie zawsze kupuje te ostatnie,gdyż ceny potrafią przyprawić o ból głowy.
Mam już całkiem sporo zdjęć innych autorów w swojej kolekcji. Niektóre z nich wiszą na ścianie chwały w naszym domu. Zdecydowana większość jednak nie widzi światła dziennego. Nie będę pisał kogo mam w swoich zbiorach. Chciałem się natomiast podzielić swoją wiedza dotyczącą tego jak takie odbitki przechowywać i jak z nich korzystać tak, aby długo cieszyły nasze oczy. A być może kiedyś, odpowiednio traktowane dzisiaj, pozwolą nam na dostatnią emeryturę :-).
Jak zatem przechowuję swoje odbitki?
Zdjęcia na papierze lubią ciemność i brak wilgotności. Nie lubią też plastiku, zbyt suchego powietrza i różnego rodzaju kwasów. Nie wystarczy zatem takiej odbitki włożyć do szarej koperty kupionej w Realu (tak, wiem, że ta sieć już nie istnieje – w związku z tym nikt mi nie zarzuci product placement :-) i wrzucić do szuflady. Za 5 lat możemy jej nie poznać.
Jakie są zatem warunki brzegowe? Odbitki lubią następujące warunki:
a/ odpowiednia temperatura – 20 – 24 stopni Celsjusza;
b/ odpowiednia wilgotność – nie powinna przekraczać 50%;
c/ w ciemności;
d/ w bezkwasowych pudełkach lub foliach, najlepiej z atestem P.A.T.
W pierwszej zatem kolejności trzeba wybrać odpowiednie miejsce. Bez dostępu bezpośredniego światła słonecznego, bez wilgotności (a więc piwnica czy nawet suterena zdecydowanie opada). Nie polecam też strychów, pawlaczy czy nawet górnej części szafy (pod sufitem). Tutaj latem potrafi być naprawdę gorąco. Odpada też pokój pod łazienką. W końcu zawsze może dojść do zalania i będzie po cennych odbitkach. Wiem, że trudno jest czasami znaleźć takie miejsce. Ale warto poszukać, pobawić się higrometrem i termometrem. To, że nie uda się Wam znaleźć miejsca, które w 100% odpowiada powyższym warunkom (tym bardziej, że warunki w naszych mieszkaniach i domach się zmieniają) nie powinno Was zniechęcać. Może uda się znaleźć miejsce, które jest lepsze od tego, w którym dzisiaj trzymacie odbitki. A to już coś.
Ciemność i odpowiedni warunki przechowywania zapewniają pudełka firmy Monochome. Są to specjalne pudła archiwizacyjne do fotografii, bez kwasu, ligniny i siarki. A więc bez tych wszystkich substancji, które mogą negatywnie wpływać na nasze fotografie. Pudełka są dobrze wykonane, odporne mechanicznie, szczelne. I co ważne mają atest P.A.T. Jest to skrót od Photographic Activity Test. Więcej o ateście P.A.T można przeczytać na stronie poświęconej konserwacji fotografii.
Ze względu na to, że mam odbitki różnych rozmiarów – największa A3+ korzystam właśnie z pudełek o takich właśnie rozmiarach. W jednym mieści się ok 30 -40 fotografii.
Pudełka są matowe i nie widać na nich odcisków palców.
Ale takie pudełka to nie wszystko. W końcu od czasu do czasu chce człowiek wyciągnąć te zdjęcia, pooglądać, pokazać przyjaciołom i rodzinie. To naraża zdjęcia na uszkodzenia mechaniczne albo różnego rodzaju odciski. Przecież nie będziemy każdego z gości prosić o zakładanie bawełnianych, czystych rękawiczek, a wcześniej polerowali stół, na który będziemy te piękności odkładać.
Stąd każde moje zdjęcie ląduje w specjalnej folii – a jakże, przeznaczonej do archiwizowania fotografii. Folia, również firmy Monochrom, ma atest P.A.T. i spokojnie można w niej przechowywać nasze skarby. Jedno zdjęcie, do jednej folii. Nie więcej. Nie wsuwamy dwóch zdjęć plecami do siebie, aby oszczędzać na folii. Nie warto tego robić. Ewentualne certyfikaty autentyczności dołączone do zdjęć (jeśli takowe są) trzymam w odrębnej białej kopercie z atestem P.A.T. Znowu, nie wkładam ich do tej samej folii co zdjęcia – nigdy nie wiadomo na jakim papierze taki certyfikat został wydrukowany.
Oczywiście nie ma folii w każdym formacie zdjęć. Kupiłem w związku z tym format a4 i a3+. Pokrywa to moje potrzeby.
I to na tyle.
Na zdjęciach powyżej jest widoczna folia, o której pisałem.
Pracuję jeszcze nad skatalogowaniem wszystkich moich zdjęć. Tak, dla siebie i potomności. Ale do tego wystarczy już Excel.
Oczywiście w ten sam sposób można przechowywać wszelkie inne zdjęcia o dużej dla nas wartości. Z kolei do zdjęć rodzinnych polecam pudełka z szufladkami. Dobrze się sprawdzają, a jednocześnie zapewniają odpowiednie warunki przechowywania.
P.S. Nie jestem w żaden sposób wspieranych przez którąkolwiek z firm wymienionych w tym poście. Sprzęt kupuję za własne pieniądze i na treść niniejszego postu wymienione firmy nie mają żadnego wpływu.
2 komentarze
Wreszcie informacja jakiej szukałem (jak przechowywać zdjęcia – duży format) Brakuje mi jednak informacji gdzie mogę kupić pudełka, czy folię o której mówi autor w blogu ?
Dziękuję za wpis. Linki do poszczególnych materiałów są podane w poście – wyboldowany tekst.