Mesa Arch to chyba jedno z najczęściej fotografowanych miejsc w Parku Narodowym Canyonlands. Ten Park był zresztą odkryciem tej wyprawy, o czym napiszę wkrótce w odrębnym poście. Do łuku dotarliśmy już po wschodzie słońca. Ten spędziliśmy w innym niesamowitym miejscu – Green River Overlook, czyli w punkcie widokowym z którego rozpościera się niesamowita panorama na rzekę Colorodo meandrującą wśród ścian kanionu. Założyliśmy bowiem, że widoki mogę być tam ciekawsze i nie będzie tłumów. I tak też się stało. Byliśmy praktycznie sami na punkcie widokowym. Pod nami, jakieś 300 metrów niżej, rozpościerało się dno niecki, a jeszcze dalej i niżej – widzieliśmy rzekę pomiędzy ścianami kanionu. Krajobraz iście nie z tej ziemi. Od czasu do czasu widok zaburzały potężne formacje skalne przypominające skały w Monument Valley.
Los nie był jednak dla nas łaskawy i pomimo chmur na niebie, słońce nie dopisało i nie było porannego spektaklu. A ten jest kluczowy, gdyż to co ciekawe i interesujące jest w dole. Musi się zatem coś dziać na niebie, aby można było te puzzle połączyć. A tak znowu zostaje szukanie szczegółów wśród skał.
Spędziliśmy na punkcie trochę czasu i wracając postanowiliśmy zajrzeć do Mesa Arch. Tłum ludzi właśnie wracał spod łuku na parking. Pod Mesa nie było zatem zbyt wielu ludzi, co pozwoliło nam na spokojne kompletowanie widoków. Sam łuk rzeczywiście robi wrażenie. Tuż za nim rozpościera się 300 metrowa przepaść. Przez okno łuku widać nieodległe formacje skalne i góry na horyzoncie. Początkowo zapowiadało się, że będzie to jednak kolejny łuk, który widzieliśmy podczas tego wyjazdu. Słońce postanowiło nam jednak zrobić psikusa i wyszło zza chmur. Dolna część łuku została momentalnie podświetlona na pomarańczowo i całość odżyła niesamowicie. Oczywiście od razu wyciągnąłem aparat.
Później mieliśmy krótką sesję na łuku (można na niego wejść, choć my stanęliśmy na początku, gdyż lot na dół byłby długi). I ruszyliśmy w drogę ku kolejnym ciekawym miejscom.
Kilka zdjęć z tego poranka poniżej.
Leave a reply