Grand Canyon nie był w naszych planach. Żadnych. Życie pisze jednak swoje własne scenariusze i przedostatniego dnia przed powrotem do Las Vegas stanęliśmy na krawędzi kanionu. Oniemiałem. Nigdy nie widziałem tak rozbudowanego systemu wyrzeźbionego przez wodę. Rzeki Colorado nie było praktycznie widać, a do dnia kanionu było prawie 1000 metrów w dół. I to ostro. Nie mieliśmy czasu na większą eksplorację, skupiliśmy się zatem na punktach widokowych, których jest tutaj bardzo dużo. Z każdego z nich rozciąga się całkowicie inny widok. Warto odwiedzić co najmniej kilka z nich.
Zresztą zobaczenie sami. Zapraszam na kilka zdjęć z zachodu i wschodu Słońca. Chmur niestety nie było na niebie co ograniczało nieco fotograficzne kadry.
Leave a reply