Idą ciężkie czasy dla fotografów przyrody i tych wszystkich, którzy miłują sobie spokój poranka w otoczeniu przyrody.
Dlaczego?
A no za sprawą dronów. Tak, tych małych fotograficznych latających wirnikowców.
W ten weekend o wschodzi słońca spotkałem takiego pośród rogalińskich dębów. A w zasadzie to on spadł na mnie, jak polskie F16 spadnie na zielony samolot, który można kupić w każdym sklepie z militariami u naszego wschodniego sąsiada (tego dalszego). Przestrzeń wokół mnie wypełnił jazgot silnika. Z cichego poranka nic nie zostało. Jazgot zagłuszył wszystko – budzące się ptaki, uderzenia kropel o ziemię, ciszę sunącej mgły. Trwało to kilkanaście – może kilkadziesiąt sekund, ale czar już prysł i niesmak pozostał.
Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. Jazgot tego ustrojstwa po prostu irytował. Budził złość. Kolejna oaza spokoju poddała się. A przecież nie byłem jedynym, którego spokój został naruszony. Co mają powiedzieć ptaki?
Technologia trafia pod strzechy. Co będzie jak kilka takich dronów będzie latało nad głową o poranku? Może jednak warto przyjrzeć się propozycji, którą zgłosił jeden z mieszkańców sąsiada zza wielkiej wody? Otóż chciał on, aby każdy miał prawo …strzelać do drona jeśli ten narusza jego prywatność.
Nad horyzontem błyska się i słychać szczęk żelaza.
Leave a reply