Mój statek się spóźniał. Sztorm na Morzu Norweskim oddzielającym Svalbard od lądowej Norwegii opóźniał naszą wyprawę. Nic nie można było zrobić poza czekaniem i obserwowaniem pozycji walczącego ze sztormem statku. Aby ten dzień nie był stracony, postanowiłem ponownie wybrać się na skutery. I ponownie na wschodnie wybrzeże, choć z inną firmą.
Tego dnia świeciło słońce i cały otaczający mnie krajobraz prezentował się całkowicie inaczej. Nie było już mgieł i niskich chmur. Stoki oświetlało słońce grając w popularną grę światłocień. Wszędzie błyszczał niebieski lód. I … było o wiele zimniej. Słońce bynajmniej nie grzało.
Dostałem jeszcze szybszy skuter i tym razem jechałem na samym końcu. Czułem się już jak weteran.
Ten sam krajobraz prezentował się całkowicie odmiennie. Wszystko nabrało trzech wymiarów. Pomimo zatem bardzo podobnej trasy czułem się tak, jakbyśmy podróżowali po całkowicie innych miejscach.
Po otarciu na wschodnie wybrzeże (gdzie znowu było jeszcze zimniej) spotkaliśmy … niedźwiedzia polarnego. Co prawda bardzo daleko, ale był. Polował, gdyż co chwila skał na lód. Co było dziwnym zachowaniem w tej części morza, gdyż wszędzie woda była skuta lodem i nie było żadnych otworów w lodzie dla fok. Na kogo zatem mógł polować? Tego się już nie dowiemy. Nawet przez dużą lornetkę niedźwiedź wyglądał jak nieco większy głaz. Tylko ruch wyróżniał go z mniejszych i większych kawałków lodu. przez obiektyw 500mm też prezentował się niepozornie. Ale cieszyło pierwsze spotkanie z tym drapieżnikiem podczas tego wyjazdu.
Kto znajdzie niedźwiedzia na tym zdjęciu?
I znowu kamera GoPro dała radę tylko przez chwilę. Te kilka minut oddają jednak nieco magię podróżowania w taką pogodę po zmrożonym Svalbardzie.
A na sam koniec jeszcze ładnie zaświeciło słońce.
Warto było.
Jak to wyglądał poprzedniego dnia można zobaczyć w tym poście.
Leave a reply