Zeszłego lata na Grenlandii stopiły się miliony (a może i miliardy) ton lodu. Potraficie sobie to wyobrazić? Ja nie. Nie wiem ile to będzie stadionów olimpijskich, ale zapewne bardzo dużo. A to nie koniec. Lato było rekordowe na największej wyspie świata i stopiło się mnóstwo lodu. Każdego dnia doniesienia są coraz bardziej niepokojące. A to wybuchały na Grenlandii pożary, a to odkryto pod 1/3 wyspy kanion wypełniony wodą z topniejącego lądolodu, która spływa do oceanu przyspieszając topnienie. Lądolód umiera w ciszy. Przedsmak tego co będzie doświadczyłem w marcu na wschodnim wybrzeżu Grenlandii. Mieliśmy olbrzymie problemy z poruszaniem się po lodzie morskim, gdyż tego lata prawie go nie było, albo był w bardzo złym stanie. Sanie zapadały się po siedzenie, trzeba było bardzo uważać.
To samo dzieje się na Islandii. Naukowcy przewidują, że za ok. 100 lat nie będzie tam już żadnego lodowca.
Nie każdy z nas ma możliwość podziwiania lodowców na żywo. Ale od czego jest Internet i albumy fotograficzne. Jedną z nich jest „Glacier” czyli „Lodowiec” znanego islandzkiego fotografa Ragnara Axelssona, który od dłuższego czasu fotografuje Islandię i Grenlandię. To najnowszy album Ragnara, który wpadł mi w ręce podczas rodzinnych ferii na Islandii tego roku.
Album zawiera ok 200 zdjęć islandzkich lodowców wykonanych z góry, z lotu ptaka. Wszystko utrzymane w tonaji czarno – białej. Zdjęcia są w formacie a4 i nie znajdziecie w albumie żadnych udziwnień typu zdjęcie na 1/8 strony, czy łamanie zdjęć na dwie strony. To nie wątpliwie duży plus tego albumu. Przez to zdjęcia ogląda się bardzo przyjemnie. Wszystko spina grupa płucienna okładka z dodatkową przyklejoną obwolutą.
„Nature becomes landscape in the moment it touches person.” Ta maksyma z przedmowy Olafur Eliasson jest myślą przewodnią albumu.
Przyznam, że mam bardzo mieszane uczucia do tego albumu.
Po pierwsze, zdjęć jest za dużo. Wiele z nich jest bowiem bardzo podobnych do siebie. Zdjęcia czarno-białe są bardziej wymagające od kolorowych. Nie operują bowiem kolorem, aby różnicować obraz i jego odbiór przez oglądającego. Oczywiście są różne odcienie szarości, ale to jednak nie to samo co kolor. I to widać na zdjęciach.
Po drugie, zdjęcia są zgrupowane w rozdziały. Mamy zatem rozdział o szczelinach, topnieniu, popiołach, itp. To nie sprzyja oglądaniu i różnorodności. Po prostu po 10 zdjęciach z jednego tematu, często podobnych nie mamy już ochoty oglądać więcej.
Po trzecie, zdjęcia są bardzo kontrastowe. Nie ma tutaj zbyt wiele średnich odcieni. Albo czerń, albo biel. To męczy po kilkunastu kartach.
Po czwarte, są zdjęcia wybitne, ale mało jest zdjęć średnich, które budują każdy album.
Po piąte, lot ptaka. O ile są tematy, które bardzo dobrze wychodzą z tej perspektywy, o tyle lodowce do nich nie należą. Aż chciałoby się zobaczyć szereg miejsc z poziomu oczu wędrowca. to urozmaiciłoby całość.
Mam chyba wszystkie albumy Ragnara i tem, z przykrością stwierdzam, jest najsłabszy. Jeśli jesteście fanem Islandii (choć jej tutaj nie zobaczycie w praktyce) i lubicie zdjęcia z lotu ptaka i to w czarno-białej konwencji, to możecie rozważyć zakup.
Leave a reply