Nigdy nie widziałem tych zwierząt na żywo poza Grenlandią. I to pomimo tego, że a Arktyce byłem już wielokrotnie. Nawet na Grenlandii był to czysty przypadek. Lis przyszedł we mgle odwiedzić nasz namiot. Skusiło go zapewne nasze jedzenie. Nie umiem fotografować zwierząt, nie wiem też co trzeba robić, aby je zobaczyć z bliska w naturze. Zapewne jakaś maskowanie, dół w śniegu i olbrzymie pokłady cierpliwości są tutaj niezbędne. Ale czy podkłada się jakąś przynętę? Kawałki zamrożonego na kość mięsa? Nie wiem.
Od pewnego czasu możliwość obcowania z polarnymi lisami zapewnia mi album australijskiego fotografa Joshua Holko. Oglądając wspaniałe zdjęcia nie trudno odgadnąć zafascynowanie Holko lisami. Holko poświęcił im trzy odrębne wyprawy na jeden z najbardziej niedostępnych zimą półwyspów północno – zachodniej Islandii – Hornstrandir.
Islandczycy polują na lisy polarne. Stąd ich populacja na wyspie nie jest wcale duża, a człowieka traktują nieufnie, jako potencjalnego wroga. Jednym z miejsc, gdzie lisy cieszą się dużą swobodą jest właśnie półwysep Hornstrandir. To tam właśnie przez w sumie kilkadziesiąt dni Holko podglądał te niesamowite zwierzęta. Efektem jego wypraw prawie 100-stronicowy stronicowy album zawierający ponad 50 fotografii lisów polarnych i ich zimowego otoczenia. Album uzupełniają osobiste zapiski Holko, które nadają tej publikacji zamkniętą całość. Czytając zapiski i oglądając zdjęcia mam wręcz wrażenie, że sam siedzę skostniały w zimowej jamie i zniecierpliwiony oczekuję na pojawienie się lisów.
Co do samego albumu:
Album wydany jest w poziomym formacie krajobrazowym, co sprzyja oglądaniu zdjęć. Papier jest dobry, błyszczący, pasuje do zimowego tematu, nie jest to jednak mistrzostwo świata. Nie żebym się jednak czepiał. Poza nielicznymi wyjątkami, zdjęcia wypełniają daną stronę albumu. Holko uniknął tak nielubianego przeze mnie łamania zdjęć grzbietem – są one wówczas całkowite nieczytelne.
Jeśli chodzi o zdjęcia to są one po prostu genialne. Szczególnie te, które ukazują lisy w ich naturalnym środowisku w trudnych warunkach atmosferycznych – w śniegu i zamieci. Wyobrażam sobie, ile wysiłku Holko musiał włożyć w te fotografie. Tym bardziej je doceniam. Podobają mi się też przerywniki ukazujące samo środowisko półwyspu. Holko zbytnio nie oddalał się od swojej bazy (którą zresztą od razu zidentyfikowałem na Google Maps), ale widoki z tego miejsca są porywające. Nawet bez lisów. Stąd zaczęły mi chodzić po głowie różnego rodzaju pomysły co do tego miejsca.
Oglądając zdjęcia lisów aż trudno uwierzyć, że Islandczycy strzelają do takich miłych zwierząt. Trudno mi to zrozumieć.
Album jest na bardzo wysokim poziomie – zarówno pod względem zdjęć, ich doboru, wprowadzenia czy osobistych notatek. Chętnie do niego wracam. Polubiłem lisy Holko. I oto przecież chodzi.
Album można kupić na stronie Holko. Przesyłka dociera do nas po kilkunastu dniach.
Istniała też wersja limitowana albumu na lepszym papierze, ale cena 250 dolarów nawet australijskich skutecznie odstraszała. Doliczając koszty wysyłki, cło i VAT cena byłaby koszmarna.
Zdecydowanie polecam!
Leave a reply