Wstawanie o 2-giej w nocy ma w sobie coś z masochizmu. Szczególnie, że dalej jest jeszcze trudniej. 50 minut w samochodzie ciemną nocą, a później 4 bite godziny na 10 stopniowym mrozie. I wszystko po to, aby zrobić kilka zdjęć i wypić herbatę z Karolem :-).
Wczoraj wybrałem się bowiem na gwiazdy. Do Lądku nad Wartę. Miała być szadź i mgła. Było tylko zimno. Pomimo niesprzyjających warunków wytrwaliśmy do wschodu słońca fotografując gwiazdy (na niebie nie było ani jednej chmurki). To były pierwsze próby – wiele pracy i czasu na powietrzu przed nami. Przyroda postanowiła nas za to poświęcenie jednak wynagrodzić. Jak tylko bowiem wstało słońce, to sunące nad Wartą niewielkie opary zaczęły świecić na pomarańczowo. Oczywiście skorzystaliśmy :-).
W ten sposób udało mi się skończyć rolkę Velvi, która siedziała w aparacie od jakiegoś już czasu. Dokumentacyjnie zrobiłem kilka zdjęć cyfrówką – można je zobaczyć poniżej. Na zdjęcia z Velvi przyjdzie trochę poczekać :-).
To nie był jedyny fotograficzny akcent tego dnia. Pod koniec dnia udałem się bowiem do Rogalinka poobserwować na niebie kometę Panstarrs i przy okazji znowu zapolować na gwiazdy. Kometę udało mi się zobaczyć w ostatnim momencie, nim schowała się za chmurami wiszącymi nisko nad horyzontem. Jest już wyraźnie widoczna wraz z niewielkim warkoczem. Nie jest to może Hale-Boppa czy Hyakutake, które to komety dane mi było obserwować i fotografować lata temu, ale zawsze coś. Przyjdzie mi jeszcze na nią zapolować.
Po zapadnięciu zmroku zacząłem fotografować gwiazdy z dębami na pierwszym planie. Co z tego wyszło – zobaczymy jak wywołam slajdy :-).
Karolowi dziękuję za poranek!
Leave a reply