Zmagam się właśnie z zapaleniem płuc. W przerwach pomiędzy odpoczynkiem i pracą (tak, tak – właściciele firm nie znają chorobowego) postanowiłem odkurzyć nieco podświetlarkę do slajdów i poramkować slajdy. Nadal bowiem na swój czas czeka wiele rolek średnioformatowej Velviii i Provii naświetlanych w najróżniejszych zakątkach tego świata – od Himalajów (w zeszłym roku minęło 10 lat od tej pamiętnej wyprawy), przez Patagonię po Islandię. O zdjęciach rodzinnych nawet nie będę wspominał.
Podświetlarka zaskoczyła za czwartym razem. Wyciągnąłem sprzęt: nożyczki, rękawiczki, lupkę Fuji i zabrałem się do ocenia slajdów, cięcia i ramkowania. Ramki mam z szybkami, które za każdym razem trzeba czyścić z paprochów i kurzu. Ramkowanie idzie zatem wolniej. Ale tak jest dobrze, gdyż mój organizm nie jest teraz zdolny do większego wysiłku.
A wolniej nie oznacza gorzej. Mam dużo czasu, aby popatrzeć na slajdy, ocenić je, pooglądać przez lupkę. Przypominają mi się nie tak dawne przecież czasy, gdy nie ślęczałem przed komputerem po każdej wyprawie, ale otoczony stosem wyprostowanych slajdów ciąłem je i ramkowałem. Śmiem twierdzić, że zabierało to mniej czasu niż dzisiejsza cyfrowa obróbka plików.
Niesamowite jest to, że prawie w każdym przypadku pamiętam, gdzie zdjęcie zostało zrobione i jakie emocje mi towarzyszyły. Jednak ludzka pamięć jest niesamowita.
Ogarnęła mnie nostalgia. Cieszę się, że nadal od czasu do czasu zabieram swoją analogową Mamiyę (choć obecnie jest w serwisie i muszę się o nie przypomnieć). W lodówce nadal leżą rolki slajdu. W tym rarytas – kilkadziesiąt rolek czarno-białego średnioforamtowego slajdu Agfa Scala 200. Ten przeznaczam wyłącznie na rodzinne zdjęcia i portrety. Mam jeszcze duży zapas.
Od razu poczułem się lepiej.
Jutro uruchomię średnioformatowy rzutnik, aby od razu pooglądać zaramkowane slajdy na ścianie. Już zapomniałem jak to jest.
Poniżej – slajd z Nowej Zelandii A.D. 2008 jeszcze przed obróbką (niewielką).
3 komentarze
Ech………. Co mam Ci napisać??? Może po prostu: rozumiem…….
Znam te uczucia…ostatnio spedzilem sporo czasu nad powrotem do przeszlosci.;-)
U mnie Lukaszu wciaz rzutniki pracuja intensywnie, ekranu praktycznie nie chowałem przez trzy miesiace. Nie wciagneła mnie cyfra niestety, tak jak muzyka wciaz jest dla mnie tylko na analogu tak i fotografia pozostala dla mnie na analogu.
Fajnie byloby sie kiedys spotkac. Zapraszam do mnie z cala rodzina.:-)
Bedzie nam milo Was goscic. A wczesnie rano wykoczymy tu i tam. Pieknie opisala te miejsca Orzeszkowa.
Cześć Mariuszu, strasznie długo Ciebie nie słyszałem. Cieszy mnie, że analog wciąż chodzi. Wróciłeś do zdjęć? gdzie teraz mieszkasz – chętnie się spotkam. Napiszę meila.