Lubicie psy? Ja nie za bardzo. Chyba, że ciągną moje sanie, bronią przed niedźwiedziami polarnymi i dodają kolorytu arktycznej bieli. Pisze oczywiście o psach grenlandzkich, niesłusznie zwanych husky. Miałem już kilkukrotnie przyjemność podróżować z nimi przez lody i skały Grenlandii. I powiem Wam – to wspaniali towarzysze każdej takiej wyprawy. Pomimo mojej ogólnej niechęci do psów :-).
Ale nie o mnie ma być ten wpis. Ragnar Axelsson to islandzki fotograf polarnych regionów, którego szczególnie lubię i szanuję za jego arktyczną wizję. Ukazał się właśnie jego najnowszy album zatytułowany “Arctic heroes”. Jest poświęcony grenlandzkim psom, które od tysięcy lat pomagają Inuitom żyć na tej wymagającej ziemi. Wraz z rozwojem cywilizacji ich rola ulega oczywiście zmianie – coraz rzadziej są wykorzystywane w polowaniach (gdyż teraz łatwiej jest po prostu pójść do sklepu), a coraz częściej pracują w branży turystycznej. Nadal jednak w zimie ciągnięte przez nie sanie są podstawowym środkiem poruszania się wzdłuż grenlandzkich wybrzeży. Na Grenlandii nie uświadczysz bowiem dróg, a transport lotniczy nie wszędzie dociera i jest zawodny w zimowych warunkach tej największej na świecie wyspy.
Co było przyczynkiem wydanie tego albumu. Oddajmy może głos Ragnarowi:
The legacy of Greenlandic hunters and their sled dogs is – and will remain – a remarkable part of human history. Very few people have heard the way these hunters talk about their beloved dogs, particularly those who possessed that special something that made them stand out from the pack something almost human.
Ta książka to swoisty trybut dla arktycznych bohaterów.
Album obejmuje zdjęcia wykonane w latach 1986 – 2019. Szmat czasu. Dorobek Ragnara jest zdecydowanie większy niż liczba zdjęć prezentowanych w albumie, ale taki okres czasu pozwalił n wybór właściwych zdjęc. Było bowiem z czego czerpać. Wszystkie fotografie są czarno białe. Zresztą cały album jest utrzymany w takiej tonacji. I to działa. Oglądając zdjęcia czy czytając wspominki aż czuje się to przenikliwe zimno towarzyszące bohaterom tej opowieści.
Pod względem zdjęć, ten album jest majstersztykiem. Nie znam lepszych zdjęć psów, szczególnie zimą. Różne techniki, które Ragnar zastosował np. Rozmycie, dłuższe czasy z ręki, zabawy głębią ostrości nadają wielu zdjęciom wyjątkowy charakter.
Zdjęcia ogląda się z olbrzymią przyjemnością, a różnorodność prezentowanego tematu nie pozwala nudzić się albumem. A stron jest prawie 300 i niewiele mniej zdjęć. Utrzymane w szarej kolorystyce twarda, płócienna okładka dopełnia reszty.
Zdjęcia Ragnara mogą być niesamowitym źródłem inspiracji. Przynajmniej dla mnie. Aż zacząłem się zastanawiać kiedy by wrócić na Grenlandię na psie zaprzęgi.
Nie mniej wciągające się opowieści, które możemy przeczytać między zdjęciami. Nie ma ich zbyt wiele, ale wnoszą one bardzo dużo do tematyki. Aż chciałoby się ich więcej.
Album doskonały? No właśnie nie i jestem ogromnie rozczarowany jedną rzeczą, która rujnuje ogrom pracy włożony w przygotowanie tej publikacji. Wszystkie zdjęcia są prezentowane na dwóch kartach. W poprzek każdego zdjęcia biegnie zawsze łączenie. Rujnuje to w 80% odbiór zdjęć i nie pozwala się nimi w pełni nacieszyć. Nie wiem skąd taki pomysł. Zdjęcia są wspaniałe, ale sposób ich prezentacji urąga wszelkim standardom. Zdjęcia nic by nie straciły, gdyby były trochę mniejsze, ale każde z nich mieściłoby się na jednej karcie. Szkoda, wielka szkoda.
Czy kupić zatem album? Kupić, bez dwóch zdań. Naprawdę warto. Wydawcą albumu jest Kehrer Verlag.
Leave a reply