Z racji otrzymanych wyróżnień w konkursie Glanzlichter 2011, otrzymałem zaproszenie na Międzynarodowy Festiwal Glanzlichter 2011. Festiwal odbywał się (jak co roku) w uroczej miejscowości Furstenfeldbruck niedaleko Monachium. Spędziłem tam w sumie trzy pełne dni i postanowiłem podzielić się z Wami moimi wrażeniami, ponieważ jeszcze nigdy nie uczestniczyłem w takim wydarzeniu (tzn. na takim poziomie).
Festiwal odbył się po raz 13, tak więc organizatorzy mają za sobą już niezłe doświadczenie. Dzięki wsparciu miasteczka oraz licznych (naprawdę) sponsorów, festiwal odbywa się w budynkach klasztornych zaadaptowanych na potrzeby wystawiennicze. Wszystko jest odrestaurowane, pachnie świeżością i umożliwia różnego rodzaju atrakcje festiwalowe.
W ramach festiwalu odbywa się szereg przeróżnych imprez. O tym jednak za chwilę.
Moje uznanie budziła niesamowita wręcz punktualność organizatorów. Wszystko zaczynało się i kończyło o czasie wskazanym w programie. Nie było nieplanowanych przerw, problemów technicznych, niedziałających mikrofonów (prawie :-), itp. Osoby, które się spóźniły na pokazy nie były już wpuszczane. Nieustannie otwierające się drzwi nie były zatem utrapieniem dla prowadzących pokazy.
Sala była prawie zawsze wypełniona po brzegi. Ok. 600 osób w skupieniu oglądających pokazy. Nikt nie wchodzi, nikt nie wychodzi. Nikt nie rozmawia. Pełen szacunek dla prowadzącego, jego fotografii oraz zasiadających wokół. Najdłuższe pokazy trwały 1,5h (jak dla mnie trochę za długo) stąd wysiedzieć na średnio wygodnych krzesłach nie było łatwo. Ale się dało, a zdjęcia i opowieści wynagradzały trudy.
Co do pokazów, to w zasadzie opowieści prowadzącego i zdjęcia były ze sobą mocno przeplatane i związane. Poziom tych opowieści był różny. Były wśród prowadzących osoby, które porywały swoją ekspresją, co przekładało się na większe zainteresowanie widza. Takie pokazy na długo zapadały w pamięci i wracam do nich po dzień dzisiejszy. Ale byli też prawdziwi nudziarze – nawet dobre zdjęcia takiego pokazu nie ratowały do końca.
Spośród pokazów największe wrażenie wywarł na mnie pokaz Lorenza Holger – fotografa, który poświęcił się (fotograficznie) południowej części Stanów. Z kolei jego opowieść, choć ciekawa, była czytana z kartki monotonnym głosem i musiałem się szczypać, aby nie usnąć (choć raz chyba przysnąłem :-). Nie zawsze zatem wspaniałe zdjęcia wystarczą – trzeba je jeszcze umiejętnie sprzedać. Było to jedyny pokaz, którego autor dostał brawa na stojąco od publiczności. Chciałem nabyć album Lorenza na jego stanowisku na festiwalu („Genezis”), ale sam album jakoś mnie nie zachwycił – pokaz był o niebo lepszy. Cena tez nie była niestety zachęcająca – jedynie 129 EUR. Zdjęcie zostały wykonane wielkim formatem, a następnie zeskanowane, zapewne na bębnie. Technicznie rzucały na kolana. Były też dopracowane w największych szczegółach jeśli chodzi o światło, kompozycje czy kolory. Wielkie brawa!!!
Festiwalowi towarzyszyło mnóstwo różnorodnych atrakcji. Wystawiały się zarówno największe firmy fotograficzne, jak i malutkie, garażowe wręcz przedsięwzięcia, które oferowały uczestnikom festiwalu wszystko to, co w ich mniemaniu jest potrzebne do zrobienia dobrej fotografii. Wszystko można było dotknąć, przymierzyć, poznać tajniki działania. Obsługa niezmiernie miła. Ceny obniżone, czasami dosyć mocno. Często, gdy rozmowa była naprawdę interesującą dla obu stron można było otrzymać nie tylko katalogi, ale wręcz próbki różnego rodzaju towarów.
Największe wrażenie wywarł na mnie sprzęt ustawiony wokół placu, na którym przez trzy dni prezentowano tresowane ptaki drapieżne. Nigdy nie widziałem chyba tylu aparatów na raz, nie mówiąc już o obiektywach. Obecny był sprzęt za setki tysięcy euro. Wszystko można było sprawdzić, używając swoich kart. Po raz pierwszy miałem możliwość robienia zdjęć topowymi lustrzankami Canona i Nikona ze szkłami typu 300/2.8 czy 400/5.6. I naprawdę byłem pod wrażeniem zarówno samego sprzętu, jak i tego co z niego wyszło (a przecież cyfrowiec ze mnie żaden!). To są chyba moje pierwsze ptaki :-)!
Jako laureat uczestniczyłem w kolacji wydanej w budynku Banku – jednego ze sponsorów konkursu. Umarłem prawie z głodu, ale za to nawiązałem interesujące znajomości z fotografami z innych krajów. Oczywiście, wśród laureatów dominowali Niemcy oraz … Włosi, którzy licznie stawili się na festiwal (zresztą Włoch wygrał Grand Prix).
Polecam udział w tym konkursie. A nawet jeśli nie uda się Wam zostać jego laureatem, to warto odwiedzić festiwal – naprawdę warto.
4 komentarze
Miałem możliwość przypatrzyć się tej imprezie rok wcześniej.Mam podobne uczucia.Świetnie z dużym rozmachem zorganizowana impreza.Co do uroczystej kolacji też o mało co nie umarłem z głodu.Przed wejściem poczęstowali nas paluszkami krabowymi :-).
Jeszcze raz Łukaszu gratuluje wyróżnienia i serdecznie życzę by w następnej edycji było już Grand Prix. Masz takie perełki, które na to zasługują.
Właśnie oficjalnie ogłoszono na rok 2013 wyniki Glanzlichter.com Tak bardzo cieszę się na ten 3 dniowy wyjazd w okolice Monachium.
Mam wszystkie bilety na 3 dni imprez, mam zarezerwowany hotel, spędzę trzy wspaniałe dni na tak profesjonalnej imprezie. A wokół zwariowani fotografowie, po prostu mój świat !http://www.glanzlichter.com/template/index.cfm/fuseaction/executeMenuID/uuidMenu/AF9C9A6F-A817-D04C-6236AB5F992E8142/lastuuid/AF9FFF93-D39C-CEC0-B7A3ED10ABCB7D96/55/index.htm
Moje gratulacje! Zdjęcie zacne! Życzę dobrej zabawy.
Cieszy, że nie tylko Justyna Kowalczyk i Kamil Stoch wygrywają. Gratulacje :-) Serce rosnie, a zdjęcie magiczne.