Wild – to co kochasz, będziesz chronił. To motto główne albumu uznanych fotografów przyrody Helle i Uri Lovevild Golman. Niewiele jest w mojej kolekcji albumów poświęconych zwierzętom. Jako, że sam skupiam się na fotografii krajobrazowej, to ta jest mi oczywiście bliższa. Ale jeśli trafi się dobry album, który mnie zaciekawi (albo zaciekawi mnie osoba fotografa), to nie stronię od takich.
Tak było i z albumem zatytułowanym “Wild”. Ujęła mnie odbitka dodawana do edycji kolekcjonerskiej. Przedstawiała mandryla – czyli małpę z kolorowym pyskiem.
Na album czekałem dosyć długo, ale wreszcie dotarł do moje domu.
Niestety, ale przeżyłem rozczarowaniem.
Kompletnie nie rozumiem, czym kierowali się autorzy dobierając zdjęcia i układając je w albumie w określonej kolejności. Rozumiem idę przewodnią zestawienia, ale trudno znaleźć w tym jakiś porządek, czy myśl przewodnią. Przez to album traci bardzo dużo. A to jakby mógł wyglądać i być odbierany świadczy kilka niesamowitych zestawień, które jednak w albumie znajdziemy. Nurkująca bieługa i koryto lodowej rzeki, oko sonia i krokodyla, faktura lodu i płetwa foki. To tylko niektóre przykłady udanych zdjęci przede wszystkim udanego zestawienia. Widać, że edytor miał to na względzie, gdyż takie ułożenie dwóch zdjęć nie może być przypadkowe.
Niestety nie ma ich zbyt dużo, a te które są nie ratują albumu. Jest natomiast mnóstwo nie pasujących do siebie (na jednej karcie) zdjęć. Bo jak połączyć rozmazane w locie flamingi z górą lodową?
Po drugie, część zdjęć jest po prostu słaba … technicznie. Brak ostrości, słaby kadr. I nie, nie sposób uznać, że to celowy zabieg.
Nie rozumiem też dlaczego niektóre strony są puste, a niektóre są złamane na pół na jednej karcie. Album ma bardzo duży format i autorzy tego do końca nie wykorzystali. A szkoda. Po raz kolejny.
Reasumując, jestem rozczarowany. Cieszę się tylko z odbitki. Gdybym miał możność obejrzenia całego albumu przez zakupem, to wydałbym pieniądze na inne swoje zachcianki.
Leave a reply