No właśnie. 8 lat temu po raz pierwszy odwiedziliśmy (moją Żona i ja) kaplicę Vitaleta w magicznej Toskanii. Ikonę Toskanii. Nazwaliśmy ją … „spooky chapel” z powodu wydarzeń, które miały tam miejsce (o tym może kiedyś, gdyż do dzisiaj na samo wspomnienie włosy stają mi dęba). 8 lat temu nie śniłem jeszcze o aparacie cyfrowym. Zachwycałem się moją Mamiyą 6MF, która robiła … kwadratowe slajdy. W owych czasach plecak fotograficzny nosiłem ze sobą prawie wszędzie. Po brzegi był wypełniony rolkami slajdów. A zdjęcia? Zdjęcia robiłem o takie jak poniżej:
Zdjęcie powyżej: Kaplica Vitaleta o zachodzie słońca, slajd Fuji Velvia 50, Mamiya 6MF, obiektyw 45mm bodajże, parametrów nie zanotowano.
8 lat to naprawdę kawał czasu. Można powiedzieć, że wiele się od tego czasu zmieniło. Ot, choćby powiększyła nam się Rodzina, a ja nie zawsze już noszę swój fotograficzny plecak :-). Choć nadal mam aparat na slajdy, to używam go tylko wtedy, gdy wiem, że slajd naprawdę odda piękno danej sceny. Częściej teraz robię zdjęcia aparatem cyfrowym. To oczywiście nie zwalnia mnie od myślenia.
Kiedy w tym roku odwiedziliśmy kaplicę, tym razem z dwójką naszych maluchów, postanowiłem poszukać kadru jakiego jeszcze w tym miejscu nie widziałem (co nie oznacza, że nie istnieje – nie widziałem przecież wszystkich zdjęć zrobionych w tym miejscu). Trochę mnie to kosztowało wysiłku. Efekt poniżej – co myślicie?
Zdjęcie powyżej: Kaplica Vitaleta o zachodzie słońca, Canon 5D Mark II, obiektyw 24-105/4 IS.
Jak się tylko ogarnę z wieloma rzeczami, to pokażę trochę więcej zdjęć z Umbrii i Toskanii. Stay tuned!
2 komentarze
Łukasz to drugie zdjęcie…. Skąd Ty taki aparat wytrzasnąłeś „Mamiya 5D Mark II…” ;)) Nie trzeba tego komentarza zatwierdzać ;)). Pozdrawiam.
Dzięki. Dopiero teraz zauważyłem. Ale Co to by była za maszyna :-)! Z jednoczesnym zapisem na ściance cyfrowej i slajdzie 120 :-).